Od pierwszego wydania książki minęło prawie 60 lat. Od opisywanych wydarzeń prawie 100. Świat niesamowicie przyśpieszył. Rozwój medycyny, nauki, nowe technologie w służbie człowieka - aby żyło się lepiej.
Po lekturze "Zabić drozda" można pomyśleć, że wszystko wokół staje się lepsze, oprócz człowieka. Nietolerancja, rasizm, dyskryminacja odmienności, czy to nie przypomina świata AD 2015. Zmieniły się trochę linie podziału ale mechanizmy są wciąż te same. Słowo klucz książki - empatia, czy bardziej swojskie, współodczuwanie. Umiejętność bardzo trudna jednak niezbędna do funkcjonowania w przestrzeni społecznej, rozumienia jej mechanizmów czy zwykłego, pokojowego współistnienia.
Trochę dziwne, że książka nie jest lekturą szkolną bo mówi o sprawach elementarnych bez nadmiernego moralizatorstwa. Myślę, że świat widziany oczami dziewięcioletniej dziewczynki choć przeplatany refleksjami dorosłej kobiety, jest czytelny również dla współczesnej młodzieży. I nawet jeśli postać głównego bohatera Atticusa Fincha wydaje się zbyt doskonała to jego postawę można potraktować jako cel. Cel, być może nieosiągalny ale wart dążenia w myśl słów G. B. Shawa:
"Ideały są jak gwiazdy. Jeśli nawet nie możemy ich osiągnąć,
to należy się według nich orientować."